Robert Stockinger o rozmowach z szefową „Pytania na śniadanie”. Wspomniał o wpadkach
Po zmianie władzy w Telewizji Polskiej i odświeżeniu składu prowadzących „Pytania na śniadanie”, jednym z gospodarzy show został Robert Stockinger. Syn gwiazdora „Klanu”, który wcześniej sprawdzał się jako wieloletni reporter w „Dzień Dobry TVN”, teraz porankami wita widzów publicznego nadawcy w duecie z Joanną Górską.
Wydawało się, że po zmianie pracy jest zadowolony ze sprawowanego stanowiska i nowego składu redakcji, mimo tego że w mediach w ostatnim czasie pojawiło się mnóstwo negatywnych komentarzy dotyczących szefowej śniadaniówki, Kingi Dobrzyńskiej. Teraz prezenter ujawnił, jak naprawdę wyglądają ich relacje.
Prowadzący „Pytania na śniadanie” o Kindze Dobrzyńskiej
Na początku tego roku w wyniku zmian w TVP szefową „Pytania na śniadanie” została Kinga Dobrzyńska, która uprzednio przez wiele lat pracowała przy realizacji tego programu. Kobieta wprowadziła dynamiczne zmiany, które nie każdemu przypadły do gustu. Media rozpisują się o tym, że dane Nielsen Audience Measurement wykazały, iż odkąd w śniadaniówce wymieniono gospodarzy, format stracił 111 tys. widzów i pozycję lidera wśród śniadaniówek.
Wydaje się, że z tego powodu Kinga Dobrzyńska odczuwa obecnie sporą presję, gdyż niedawno puściły jej nerwy i w jednym z komentarzy na Facebooku uderzyła w Idę Nowakowską oraz Tomasza Kammela. Co więcej, następnie w wywiadzie stwierdziła, że byli gospodarze „Pytania na śniadanie”, to w większości „nie dziennikarze, tylko prowadzący”. Patrząc na te komentarze, można przypuszczać, że na planie śniadaniówki TVP panuje obecnie nerwowa atmosfera – szczególnie podczas telewizyjnych wpadek. Jak to wygląda w rzeczywistości?
— Kiedy trwa już program, a trwa on czasami nawet cztery i pół godziny, to nie ma czasu, żeby omawiać poszczególne wpadki. To jest telewizja na żywo. Ona się dzieje na oczach widzów. Jeśli coś się posypie, np. gość nie przyjdzie, ktoś się za bardzo zestresuje i nie stanie nic powiedzieć — to w tym rola prowadzących, żeby tę sytuację widzom wyjaśnić i iść dalej z programem. Najczęściej z uśmiechem, z jakimś żartem. Telewidzowie wiedzą, jaki to jest program, mają pewien dystans do takich wpadek na żywo — mówił Robert Stockinger w rozmowie z „Plejadą”.
Dodał jednak, że po każdym z odcinków za kulisami odbywają się spotkania z nową szefową śniadaniówki. Wtedy omawiane są dobre i złe punkty wydania. — Rozmawiamy i z naszą szefową, i z wydawcami. „Pytanie na śniadanie” to jest setka osób, która pracuje każdego dnia. To nie jest tylko nasza szefowa, to nie są tylko prowadzący, to jest naprawdę sztab ludzi, którzy przygotowują każdy program i omawiamy nie tylko z realizatorem, co było dobrze, co źle. To nie są duże rzeczy, ale każdą taką drobną wskazówkę bierzemy do siebie i przy kolejnym programie wprowadzamy to w życie — wyjaśnił.